Please select a page for the Contact Slideout in Theme Options > Header Options

Radek Lenirski w Tokyo. Japończycy i Polacy. Polacy i Japończycy.

Radek Lenirski w Tokyo. Japończycy i Polacy. Polacy i Japończycy.
3 grudnia 2025 Jerzy Ciszewski
In Japonia, Podróże, Wspominki

Mój dobry przyjaciel (mam takich kilku, co pracowali lub nadal  pracują w dziale sportowym Gazety Wyborczej czy też po prostu w Gazecie) W tym przypadku, mowa o Radku Leniarskim, który w tym roku obsługiwał  Mistrozstwa Świata w lekkiej atletyce w Tokio.

Siedział na stanowisku komentatorskim i razem z innymi żurnalistami, wypatrywał medali dla Polski.  W tym roku, w tej sprawie, było nader skromnie. Polska lekka atletyka, z sobie znanego powodu,  nieco podupadła.

 

W latach poprzednich były medale, gwiazdy i coś na kształt polskiej szkoły lekkiej atletyki; oczywiście w porównnaiu do lat poprzednich. Myślę, że Radek, chyba się nieco nudził, … tak mogło być.  Osobną sprawą, dziennikarska obsługa takich dużych imprez jest wielkim: profesjonalnym, emocjonalnym, czasowym  wyzwaniem. Radek Siedział, siedział i wysiedział.

 

Zawody się kończą, czas zbierać się do hotelu. Może coś przekąsić po drodze. Potem palnąć się na wóz i rano z powrotem na stadion. Wszak tyczka, sztafeta na czterysta, trójskok, płotki, kula, dysk, młot, oszczep; kobiety i mężczyźmi .. itd. No i Tokyo „świecące jak neon” (za Quebonafide i Darią Zawiałow), Kolejowa, zielona  linia kolejowa Yamanoto, która jest podstawową trasą  w tym mieście.. Do tego cała infrastruktura komunikacyjna metro, autobusy, tramwaje . Do tego mnóstwo knajp, sklepów, kolorów, dźwięków, możliwości. Tam się oddycha.

 

Kończy się kolejny dzień zawodów lekkoatletycznych. Radek zbieraz się do wyjścia.

 

Wcześniej na początku dnia, położył torbę z dokumentami, portfelem i  kartą do otwierania drzwi w hotelu;  jakimiś tam duperelami, które każdy ma w swojej torebce czy torbie.

 

Redaktor, schyla się pod blat, patrzy, a tam  … nie ma tam jego torby !!!

 

Migawka w głowie jest następująca: późny wieczór w Tokyo. Został z długopisem i notatnikiem w ręku. Nie ma paszportu, pieniędzy, szpargałów … no bo wszystko to był w tej torbie. Schyla się, maca ręką, stara się zajrzeć w musi kąt. Nadal nie ma torby.

 

Zgłasza sprawę do ochrony stadionu, że może pewnie ktoś ukradł mu tą torbę. … Wiem z własnego doświadczenia, że tam takie rzeczy się nie odbywają. Można w restauracji zostawić portfel na stole, w pociągu kurtkę, przed sklepem parasol, możesz wsyłać swoje dziecko z tabliczką na szyi oraz napisem, gdzie ma dotrzeć. Portefel i gotówka w środku będzie nieruszony, a dziecko za pomocą innych Japończyków albo Policji zostanie doręczone na adres na jaki ma dojechać. … więc jak Radek jak mi to z Tokio, na bieżąco opwowiadał, to cała historia … deko mi „śmierdziała”, że w sensie ktoś ukradł tam torbę Radkowi – niemożliwe.

 

Przyjechała czy też była tam na miejscu Tokijska Policja. Jeden z tych policajów, nie mówiący po angielsku, przez circa siedem godzin, zajmował się Radkiem i jego sprawą. W ramach wzajemnej komunikacji, posługiwali się translatorem.

 

Następnego ranka, kiedy Radek miał już blokować wszystkie karty; jechać do polskiego konsulatu w Tokyo aby wyrobić sobie nowy paszport … coś go tknęło. Jeszcze raz udał się na swoje stanowisko reporterskie na stadionie olimpijskim. Wsadził głowę oraz swoje szerokie ramiona atlety, pod blat reporterski. Zaczął macać ręką po podłodze, dotknął zasłonkę, która oddzielała noski jego butów, od pewnej szpary pomiędzy podłogą, a ścianką, której normalniej nie było widać. Często takie takie stanowiska reporterskie, budowane są na obiektach sportowych, na chybcika i na daną imprezę sportową”

 

Radek wsadza tam swoją dłoń. Okazało się, że ta jego magiczna torba tam po prostu się zsunęła.  Odnalazł się portfel z pieniędzmi i kartami, oczywiście paszport  i reszta tego jego bałaganu.

 

Po powrocie do Porando, dzwoni do mnie i pyta, kiedy jadę do Japonii, zgodnie z prawdą odpowiadam – nie mam zielogeo pojęcia. Będę starał karnąć się jeszcze w tym roku. Ale bo co …. ? … eee ten policjant tak się mną zaopiekował, że chciałbym abyś wziął małe gifciki.  Odpowiadam – nie ma sprawy, zrobię to.

 

W listopadzie (2025) poleciałem do Japonii. W walizce, miałem głównie, torbę Radka. Tam: żubrówka, śliwki, chopinowska koszulka, termosik, kubeczek, smycz na szuję.

Razem z tą torebką – również Chopinowską – polecieliśmy ma trasie = Warszawa – Tokyo; Tokyo – Kagoshima; Kagoshima – Tokio. No i tam jakoś się miałem spotkać z policjantem.

 

Z tym Panem, był bardzo ograniczony kontakt.  Łącznoś pomiędzy Radkiem, a tym człowiekiem odbywała się wyłącznie poprzez wysyłanie info via instagram. Ja nie miałem do niego dostępu. W samolocie z Kagoshimy, nieco się zaziębiłem. Przez dwa dni, nie biegałem w tą i z powrotem po Tokyo. Za dwa dni miałem lecieć do Wawy. Jedyny kanał łączności z Japończykiem miałem poprzez przez Radka. Dodajmy do tego różnicę czasu, tamten nie zna angielskiego.  Trudna koordynacja.

 

Bardzo chciałem tą sprawę załatwić. Na ślepo, umawiam spotkanie pod głównym dworcem Japan Railways  przy północnym wyjściu  z dworca – tam gdzie jest kierunek na cesarski park, oraz cesarski pałac.

 

Juro mam samolot. Pojadę tam na 12tą. Ponieważ nie mamy potwierdzonego tego spotkania, ponieważ nie odpowiedział, będę czekał na niego pół godziny. A potem realizuję swoje sprawy. Myślałem, że będzie cieplej, nie wziąłem kurtki i trochę mnie tak przewiało, bo to duży plac, hulający wiatr.

 

Nie przyjechał.

 

Robi się wieczór, jestem w dzialnica Asakusa – ani to blisko ani daleko. Esemesujemy z Radkiem. Napisał, że odezwał się, poodjedzie do mnie do hotelu na 9tą wieczór.

 

Myślę super, załatwimy tą sprawę. Przekżę podziękowania od Radka. Przybiję mu piątkę. Do tego, poznam nowego Japończyka – fantastycznie. Czekałem przed wejściem do hotelu. Wcześniej wysłałem – bo już się zdwoniliśmy – zdjęcie moejej facjaty, aby wszystkim ułatwić sprawę.

 

Nasz policjant z Tokyo, rzyjechał dokładnie o dziewiątej wieczorem, razem z żoną i kilkuletnim synkiem grający w gry na telefonie na telefonie w gry, siedzący na tylnym siedzieniu Toyota land cruiser

 

Tak – mam swoje lata oraz doświadczenia życiowe; wyczuwam różne ludzkie prądy i emocje.

 

Oczywiście, Japończycy jako tacy, często są sztucznie wylewni – to mistrzowie marketingu. W naszym przypadku, od razu pojawiła się głęboka serdeczność; zadowolenie czy też szczęście, iż udało się nam spotkać. Szczerze, uścisnąć się. Porozmawialiśmy via translator. Trwało to może jakieś 10/15 minut nie więcej. Oczywiście zdałem relację Radkowi

 

Japończycy i Polacy; Polacy i Japończycy

 

2 komentarze

  1. Radek Leniarski 3 dni temu

    Jurek, ale że przez całą tę drogę Żubrówka przetrwała nienaruszona, to szacun!

    Dzięki za Japończyka, to jednak super że można się było jakoś mu odwdzięczyć za jego nocną zmianę z niepozbieranym gościem z Polski 🙂
    Radek

  2. wojtek Fusek 2 dni temu

    Który to Jappończyk, a który kurier z Polski?

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*