Przyznaję, że mam szczególny stosunek do miasta Narita. Bardzo lubię to miejsce. Z jednej strony lokalne akcenty w postaci architektura, knajpek, restauracyjek, powolnego trybu życia – przynajmniej na pierwszy rzut oka … Z drugiej, parę kilometrów dalej ogromna brama na świat w postaci wielkiego lotniska Narita Airport.
Lata temu, przed covidem i wojną na Ukrainie, na ogół gdy wracałem z kolejnej japońskiej wyprawy do Polski, ruszałem z Tokio. Z głównego dworca w Tokio, jeździłem na lotnisko, bezpośrednim pociągiem – Narita Express.
Z jakiegoś powodu, za którymś wyjazdem uznałem, że nie będę na zbity łeb, jechał wczesnym porankiem na lotnisko, a dzień wcześniej zatrzymam się w Narita, zaliczę nockę w miejscowym hotelu i stamtąd pojad się odprawić i odlecieć. Do takiej zmiany nawyku, zachęciła mnie świątynia w Narita, którą osobiście, uważam za jedną z trzech najpiękniejszych i najbardziej uduchowionych świątyń w Japonii.
Narita jest stosunkowo małym miastem ok. 140 tys. mieszkańców; z dwoma dworcami kolejowymi; jednym należącym i obsługiwanym przez Japan Railways; drugim, należącym do prywatnej linii Keisei Dentetsu. Wieloma hotelami obsługującymi pasażerów oraz załogi samolotów korzystających z lotniska Narita.