Please select a page for the Contact Slideout in Theme Options > Header Options

Ognisko na środku Narita

Ognisko na środku Narita
30 stycznia 2024 Jerzy Ciszewski
In Japonia, Podróże

Będąc pod koniec stycznia 2024 w Japoni, nie omieszkałem kończyć tej podróży w Narita, mieście niedaleko lotniska o takiej samej nazwie, miejscu, gdzie jest jedna z najpiękniszych świątyń w Japoni. Mieście, gdzie podają najlepsze węgorze z grila, gdzie w kwietniu każdego roku organizowany jest festiwal bębnów, ściągajacy najlepsze, mniejsze lub większe, zespoły  z z całego kraju. Gdzie panuje atmosfera spokoju, odpoczynku, skupienia

Miasto Narita, raptem rzut beretem od lotniska z którego wszyscy, co sekundę temu przylecieli, gonią od razu do Tokio lub gdzieś dalej; wsiadają do samolotu aby wrócić do siebie do kraju.

Z jakiegoś powodu, dość mało turystów, a może ci bardziej dogłębni, wiedzą, że warto ze dwa/trzy dni poświęcić na to urokliwe miejsce, które nazywa się Narita. Na świątynię, na spacer po uliczce Omotesando liczącą sobie circa 800 metrów, choć niektórzy podają, że około kilometra; po zajrzenie do różnych sklepików, mniej lub bardziej wypasionych sklepików,  przekąsić kawałek węgorzyka, a może też i podlać go kroplą sake. Pogapić się na startujące i lądujące samoloty, które dobrze widać z tej uliczki. Na przepływające fale ludzi.

ale, ale … poprzedniego dnia, wracając do hotelu APA, który ten akurat, jest poniżej prywatnej linii kolejowej Keisai – po drugiej stronie głównego placyku, jest dworzec państwowego JR, poczułem bardzo szlachetny zapach dymu z ogniska. Naprawdę trudno było podejrzewać, że w centrum, małego, ale zawsze  miasta, któś rozpalił sobie palenisko.

Zwabiony podszedłem. Okazało się, że przy krawężniku stanęła, maleńka typowa ciężaróweczka. Takie ciężarówkowe bejbi. Oni w Japoni, bardzo dobrze znają się na takich samochodzikach.

W każdym razie, na pace, na płytach kamiennych, ustawiona mała beczka z wyciętym miejscem na małe palenisko. Na jej górze, metalowa kratka, będącą stanowiskiem  do pieczenia jedzenia. W tym przypadku, batatów opakowanych w folię aluminiową. Ponieważ, robiłem tym chłopakom zdjęcia, poczęstowali mnie, jednym kartofelkiem; dalej zajmowali się swoim biznesem.

Godzina była jakaś 22ga z haczykiem, można zaryzykować twierdzenie, że pachnącą pułapkę na różnych niedobitków, którzy mogli wytoczyć się z tego czy innego baru. No i ten zapach … robił swoje

Japonia!

Comments (0)

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*