
Byłem grubo po 40tce. Wcześniej zasuwałem w mediach, mojej agencji pr, w polskim rządzie, z nowu w mojej agencji czy też później naszej agencji z dwoma wspólnikami. Zabrzmieć to może nieco naiwnie lub infantylnie, ale całe życie (praktycznie od dziecka) pracowałem bez wytchnienia. Zasadniczo na tym byłem skupiony.
Od mojej życiowej partnerki dostałem w prezencie lekcje rysunku, którą odbyłem z bardzo dobrym nauczycielem. Przyszedł do nas do domu, postawił stołek na stole, przykrył go kawałkiem materiału, na samym wierzchu, postawił wypraperowaną czaszkę jakiegoś dużego zwierzęcia.
Zbaraniałem i od razu spociłem się nie wiedząc jak się do tego zabrać. Mnóstwo załamań tego materiału z tego wynikających światłocieni. Jeszcze bardziej skomplikowana czaszka ze świecącymi czernią oczodołami. Z punktu widzenia kogoś, kto owszem coś tam niby bazgrolił w różnych kajetach, a generalnie nic z tego nie wynikało – był to, totalny, twórczy koszmar.
Potem, w miarę regularnie zacząłem samemu coś rysować, następnie malować: akwarelkami, acrylem. nie pamiętam kiedy – doszedłem do wniosku, że muszę przestawić się na farby olejne, które postrzegałem jak na kolejną czarną magię. Zacząłem kształcić się via internet, korzystając z różnych podręczników; w internecie – wiedzy i praktyki doświadczonych malarzy, portali edukacyjnych.
Pewnego dnia zorientowałem się, że muszę coś wymyśleć na zagospodarowanie obrazów, które namalowałem. Nie miałem pracowni, wszystko to odbywało i odbywa się u nas w domu. Tworzyłem coraz większe formaty, zużywałem coraz więcej farb i wspomagającyh chemicznych specyfików. Pies/psy bardzo często były mniej lub bardziej pomalowane, ocierając się mokre podobrazia. Było też coraz mniej miejsca w mieszkaniu, choć przy różnych okazjach, rozdawałem, mnie lub bardziej udaczne, prace, różnym znajomym. W domu, narastało napięcie, wynikające z coraz większej ilości, szeroko pojętych materiałów malarskich.
Pomyślałem, że muszę podejść do tego problemu systemowo. Czyli nadal malować i w jakiś sposób kanalizować „wyjście” kolejnego obrazu z domu. Nie wchodząć w detale bo nie w tym rzecz, angażowałem się sam lub z rodziną w róże działania pomocowe więc zacząłem myśleć w tym kierunku.
Pomyślałem tak > za życia chyba nie stanę sie malarzem do którego stoi kolejka, na trzy lata naprzód i „bierze na pniu wszystko jak leci”; … aby móc regularnie malować i utrzymywać rodzinę w spokojności, że nie zostaną, któregoś dnia przysypani obrazami, farbami i temu podobnym bałaganem, uznałem, że muszę zbudować jakiś „system dystrybucji moich prac, nakierowany na miasto”.
„Napatoczył” się temat tzw. „cytrynopodobnych” choć nazwa tej linii twórczej, nie do końca mi się podoba, ale tego już nie zmienię sprawy zaszły za daleko. Chyba lepszą nazwę ma inna moja linia czy #crazyfishes ale to też inna sprawa
Tych, cytrynowych obrazów namalowałem … – już nie pamiętam dokładnie ile – … ale na mieście jest ich prawie 40. Za moment wydaję kolejny. Dzieje się tak od pierwszego sprzedanego, mojemu przyjacielowi Kwiatkowi, – czyli od 2017 roku.
Jawi się pytanie – z jakiego powodu tak dużo ich sprzedałem?
Odpowiedzi są proste albo skomplikowane, czytaj je jak chcesz:
1/ fizycznie nie „dotykam pieniędzy z tytułu honorarium”; proszę kupującego o bezpośredni przelew do organizacji, która w szerokim ujęciu zajmuje się zdrowotnym, wspomaganiem dzieci, lub bezpośrednio do rodziców jakiegoś chorego dzieciaka. Mam zdefiniowane, trzy pro dziecięce instytucje, ale dopuszczam/namawiam nabywców aby sami wskazali swój cel, który ja zaaprobuję i niech tam przeleją pieniądze. Oczywiście, na ogół chcę mieć wgląd w polecenie tego przelewu, ale w określonych warunkach odstępuję od tego wymogu. Wiem, że jak niektórzy znajomi mówią, że zapłacą to znaczy, że zapłacą.
2/ ludzie chcą pomagać innym ludziom. Często jednak nie mają doświadczenia w tym względzie, nie wiedzą jak to zrobić, jak komuś zaufać, jak się psychicznie zmierzyć z takim zadaniem. Moja konstrukcja, wydaje się być dla nich w miarę bezpieczną bo transparentna i teraz udokumentowana.
3/ Często jest to ich pierwszy obraz w życiu i jest nadzieja, że nie będzie ostatnim.
4/ kwestią dyskusyjną jest określenie czy moje obrazy są dobre czy złe … ale jednego nie można im odmówić. Są kolorowe i optymistyczne. Raczej wywołują uśmiech niż niezadowolenie lub niechęć.
Na samym początku, „sprzedawałem” taki obrazy za stosunkowo niską cenę. Było to 1500 pln i wciskałem na siłę moim różnym znajomym. Aktualnie jest ona wyższa; minimum 4000 pln. ale też od razu informuję, że oczekuję więcej …
Dlaczego tak ?
Namalowanie takiego obrazu, w sposób w jaki ja to robię, to minimu półtora miesiąca pracy. Dużo kolorów, dużo wszystkiego. Format minimum 100×130 cm. Używam, najwyższej jakości, lnianych płócien, … te swoje kosztują. Materiały malarskie, poczynając od farb olejnych są bardzo drogie. Staram się kupować, markowe dobre, a nie te byle jakie. W sumie składa się to na dużo poważniejszą operację niż to się może wydawać.
Zresztą … przez jakiś czas prowadziłem galerię i mój wniosek jest taki, że jak ludzie przymierzają się do kupna obrazu, a nigdy czegoś takiego nie robili, zachowują się tak jakby kupowali rakietę kosmiczną albo wyspę na Pacyfiku. Nie mówię o kolekcjonerach, branżowcach i tych zarażonych sztuką.
Będę ten wątek malował jak długo się da; choć przyznaję, że jestem już nim trochę zmęczony. Jednak, ponieważ moje cytryny podlegają ciągłej, twórczej ewolucji, jak już się uporam z kolejnym obrazem – jestem z niego zadowolony i najchętniej bym się z nim nie rozstawał. Na samą myśl, że wraz z nabywcą komuś wspólnie pomożemy w jego batalii o zdrowie. Oraz ktoś (mam nadzieję) będzie miał codzienną radość z tytułu umownych owoców przyobleczonych w różne kolory – czuję, że w realny sposób, choć mikro działaniem, wspomagamy świat. Jak ogólnie wiadomo, ten sam się nie obroni.
Więc tak to u mnie działa.
Deko self reklamy – jak coś proszę zajrzeć do mojego sklepiku. Nie ma tam oczywiście znacznej większości tego co zrobiłem ale daje, jako takie pojęcie o mojej robocie albo na fejsie wpisać w wyszukiwarce #cytrynopodobne choć też zerknąwszy, zobaczyłem, że pogubili dużo moich wrzut w tym temacie.
Poniżej #goldrush